dimanche 11 décembre 2011

latte to go

dzisiaj swietowalismy urodziny P. jezdzac sobie metrem po Brukseli z pyszna latte w londynskim kubku termicznym spieniona przez moja clooney'owa maszyne nespresso. niestety to rzadka przyjemnosc, bo zazwyczaj rano trzymam lapki latorosli odprowadzajac je do przedszkola i nie ma juz miejsca na kawusie. wraz z tysiacem innyc Polakow wyladowalismy w kinie UGC i ogldalismy Bitwe Warszawska w 3d. calkiem ok, z napisami po francusku - mozna bylo pokazac conieco, chociaz powielajacego stereotypy. potem vin chaud na placu sw.Katarzyny i wyjscie zimowe na kiermasz zaliczone przy okazji.

vendredi 2 septembre 2011

nigdy nie bedzie takiego lata..juz nigdy

nostalgicznie i refleksyjnie wrzesien sie zaczyna.
powrot z Polski do krolestwa Belgii nie napawal mnie zbytnio optymizmem, ale tez nie spowodowal takiego szoku i dola jak lipcowy powrot z Chorwacji. wtedy wszystko wydalo mi sie bez sensu, podrozowanie metrem, chodzenie do jakiegos budynku i spedzanie tam najfajnieszej czesci doby zamiast rozkoszowania sie sie srodziemnomorskim krajobrazem. tym razem profilaktycznie zaakceptowalam nadchodzaca rzeczywistosc juz w polowie sierpnia i postawilam na ranne wstawanie i wprowadzenie mini drylu wieczornego w stosunku do pociech. nie powiem, zeby udalo sie jakos szczegolnie ale przynajmniej jest juz wdrukowane, ze wieczorem nie ma ogladania bajek tylko dluuuuugie czytanie i wieczorne Polek rozmowy o tym jak mama byla malutka i jakie przygody jej sie przytrafialy.
przebojem tego lata w moim prywatnym rankingu zostala filandia swietlikow

i cudowna Adele

mardi 9 août 2011

le café w krynicy

w koncu dotarlam nad polskie morze. dlugie, piaszczyste plaze, zimna woda, wysoka fala i las swierkowy to cos za czym tesknie przez caly rok i atrybuty ktore wygrywaja z niewatpliwie atrakcyjnym adriatykiem. nakrecona endorficznymi fluidami kontynuuje treningi biegowe, dzisiaj wylacznie na plazy i z obuwiem pod pacha i sluchawkami w uchu. bylo fantastycznie, 60 minut wzdluz plazy, stopy omywane rzeskim spienionym balwanem. poranne towarzystwo - chwile po szostej rano - zbieraczy metalu, bursztynu, wyprowadzaczy psow i aktywnych rodzicow z rannymi pociechami, jogini i inni spacerowicze, co prawda  niezbyt kontaktowi biegacze, nikt sie nie wita podniesieniem reki jak to bywa w lasku bielanskim tylko patrzy polskim wilkiem, ale moze przesadzam, w koncu rozpuszczona jestem ostatnim tygodniem biegania w warszawskim lesie przy awf :-) zamarzylam sobie zakonczyc poranne wyjscie goraca latte w klimatycznj kafejce flip i flap. niestety bylo za wczesnie i plan nie wypalil. lavazza z duza iloscia spienionego mleka  ok 11 w towarzystwie twojego stylu smakowala wybornie.
niestety pogoda nie rozpieszcza, chociaz ja uwielbiam jak wiatr wwiewa w skore nadmorski mikroklimat.

vendredi 5 août 2011

lipiec

to taki wstęp do listopada w belgii. zawsze pracuję w lipcu i zawsze pada, chmury są nisko, słońce ledwo się przez nie przedziera, ale w zasadzie tylko na parę chwil i z powrotem robi się ciemno. zazwyczaj jestem na urlopie w sierpniu i jak najszybciej uciekam z be i podobno wtedy robi się nieźle, ale jakoś w to nie wierzę ;) lipiec upłynął mi na bardzo owocnym włóczeniu się po sportowych sklepach i na kompletowaniu ekwipunku biegowego, pojawiły się dobre buty, topy, doły, skarpetki, i różowy zgrabny i very jazzy ipod nano. nigdy nie interesowałam się zbytnio applem ale tu się poddałam i nawet używam tych białych sluchaweczek ;) po sześciu latach niemocy i ciężkiej głowy o brukselskim poranku  byłam w stanie podnieść się żwawo z łóżka i zaaplikować sobie poranną przebieżkę. to prawie jak cud. w kolorowej tabelce w excelu wpisuję dane o każdym bieganiu i  opisowo mierzę poziom endorfin który 'po' jest zawsze niezmiernie wysoki prawie jak po dobrej nocy z ukochanym ;)

królik po brukselsku

przełomy życiowe bardzo ciężko jest relacjonować na żywo, no chyba że jest się dziennikarzem tvn24 ;) na majowym zimowisku w alpach (lało prawie cały czas i do tego padał śnieg)  podjęłam wyzwanie regularnego biegania i po trzech miesiącach doszłam już do fantastycznych treningów trwających 60 minut! bardzo to dla mnie radosne osiągnięcie i motywująca wizja przyszłorocznego udziału w biegu 20 km de bruxelles. szczególnie fajnie biega się na wakacjach - w czerwcu w Chorwacji nie miałam najmniejszego problemu ze wstaniem o 6.20 i bieganiu skoro świt niemalże. w wydłużaniu treningów pomagał mi pomarańczowy ipod Kasi i muzyka hurts, rihanny i one republic. po powrocie do brukseli zupełnie inaczej spojrzałam na to miasto, które wręcz roi się od biegaczy i na wspaniałe warunki w mojej dzielnicy. W 3 minuty dobiegam do prawie leśnej scieżki, na której często towarzyszą mi dzikie króliki - niesamowity widok - najwięcej było ich 6 sztuk.urocze :-)

vendredi 27 mai 2011

kierunek - alpejska wioska

powrot za tydzien. intenetu raczej nie bedzie wiec moze uda sie naprawde wypoczac ;-)


Mont Blanc

mercredi 25 mai 2011

werynki z quinoa

kolacja wybitnie sie udala. werynki i soczyste Le Secret Invinity, merlot FR z delheize w wezembeek-oppem wraz z ekliksirem przyjazni i uprawianiem ciekawych polemik  dokonaly wieczoru. wkrotce podobne wieczory i nocne polakow rozmowy w nieco rozszerzonym gronie na chorwackiej wyspie w towarzystwie cykad i lawendy.


nutri challenge 2011

Ostatnio miałam okazje uczestniczyć w niezwykle dynamicznie prowadzonej konferencji na temat zdrowego i zbalansowanego odżywiania. Pozostając wciąż pod siłą rażenia energetycznych prelegentek wcielam w życie proste i dawno juz poznane i w miedzy czasie troche ignorowane techniki i triki. Polecam wizytę na stronce




i marchewke ;-)

lundi 23 mai 2011

Quinoa - peruwiański ryż





czyli komosa ryżowa to według Inków matka wszystkich ziaren, która od jakiegoś czasu podbija zachodnie BIO-kregi. Jest uprawiana w Ameryce Południowej od pięciu tysięcy lat, ale jej krewniaczki można było spotkać już jakiś czas temu w okolicach Gubina, (Lubuskie) (!) Ze źródeł zbliżonych do Wiki dowiadujemy się, ze owoce Quinoa wyglądają jak drobne orzeszki otoczone zmięśniałym okwiatem. Nasiona występują w różnych kolorach tęczy o średnicy 1,1-2,5 mm. Na powierzchni mają ostrokanciaste, głębokie i gęsto rozmieszczone plastrowate dołki i wspaniale smakują w sałatce Ha-Long by Exki.

Garść przepisów na - cooking quinoa  http://www.cookingquinoa.net/ i http://www.aufeminin.be/



w środę takie werynki sama wymodeluję J


dionizje ..



W związku z  wyjątkową okolicznością
jesiennych Dionizjów, rozpoczynających Wielkie Prezydencyjne TRIO, w dniu 21 maja w SP odbyl sie spektakl teatru SPczyli nadzwyczajny, nieformalny szczyt na boskim Olimpie, w Brukselopolis (Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE,).

„Bo choć w tunelu światło zdaje się błyskać nieśmiało 

 Lecz jak do Dionizjów dojdzie, oj będzie się działo! 

 Wróżka Pytia dobrze radzi, używając swojej jaźni, 

 By zrozumieć jej wyroki, trzeba użyć wyobraźni.”


       na gości czekano w strojach z epoki, tym razem starożytnej :-).

fajnie bylo :)




dimanche 22 mai 2011

święto szkoły europejskiej

Szkoły Europejskie to takie ciekawe placówki edukacyjne które powstały na mocy konwencji podpisanej w kwietniu 1957 roku w Luksemburgu, przez ministrów Edukacji z sześciu państw członkowskich -ojców założycieli jak ich zwą w literaturze tematu. Doświadczenia w pracy z dziećmi w środowisku multi culti  i pozytywne rezultaty takiego wychowania sprawiły, że państwa członkowskie podjęły decyzje o tworzeniu systemu Szkół Europejskich, wszędzie tam, gdzie powstawały przedstawicielstwa lub instytucje Wspólnoty.
Jednym ze sztandarowych celów szkoły  jest rozwijanie w uczniach poczucia wspólnoty z innymi Europejczykami przy jednoczesnej pełnej akceptacji swojej odrębności narodowej i kulturowej. Każde dziecko ma prawo do nauczania swojego języka ojczystego od klasy pierwszej aż do matury. Zajęcia z języków obcych, już od szkoły podstawowej odbywają się w grupach mieszanych narodowościowo i zawsze prowadzone są przez nauczycieli, dla których dany język jest językiem ojczystym.
W sobotę wrota szkoły były otwarte i poszczególne sekcje językowe zoorganizowały stoiska promujące specjały ze swoich ojczystych krajów. Pierogi, ogórki i trójniak rządziły  :-)  i żubr






lundi 9 mai 2011

spa

jest taki dzień w Bruxie kiedy wszyscy idą do pracy a niektórzy nie... oczywiście są też inne dni, kiedy ci którzy świetują św. Schumana idą do pracy podczas gdy wszyscy inni mają wolne ale to trochę nie na temat ;) tak dzięn należy wykorzystać, powiedzieć w domu, że jedzie sie do sanatorium, bo to jednak dość poważnie brzmi i oddalić sie w dowolnym kierunku poza pokrytą smogiem europejską troszkę trącącą myszką stolicę. w prawie każdej porządnej wiosce jest niezła restauracja z całym nabożeństwem przystawek, dań głównych, deserów, kaw, a czasem również i jakieś spa do kompletu. świątynia dla ciała i miejsce gdzie cały dzień i pół nocy można paradować w szlafroku bez winy i wstydu (eichelberger byłby dumny) po ostatnich niekiedy nudystycznych momentach wakacji na chorwackim wybrzeżu uważam, iż nagie ciało moje i innych również stworzone jest do pełnej symbiozy z gorącymi promieniami słonecznymi (nie bez osłony blokera żeby było jasne ;) hammam, bio-sauna, gommage, anielsko biały kokosowy wrap na cale ciało i zabiegi relakasacyjne na twarz pozwalaja wrócić do rzeczywistości w stanie odprężenia, opalenia, wzmożonej energii, która nie pozwala spać już o piątej rano następnego dnia :-)



                                                                    ale się przyczaił ;)

lundi 2 mai 2011

Gandawa

prawie jak w Wenecji
leniwe pierwszomajowe popołudnie w studenckim mieście pełnym młodzieńczej energii, pomysłów, kwiatów, designu i flamandzkich obrazów w grubych rzeźbionych i złoconych ramach, niezłego piwa delirium tremens, frytek, darmowych toalet i leniwych strażników miejskich, którzy zapominają wlepić mandat :)
nie znam drugiego takiego miasta w be.
ale znam inne z naj-kawą -- Aalst i flemish coffee


















mardi 19 avril 2011

coach on the couch

to dziala :-)
kilka tygodni temu dość przypadkowo znalazłam się na lunchowej sesji kanapowej z dziewczyną, która zajmuje się coachingiem. Chciała zapoznać moje koleżanki z ideą coachingu, podzielić się doświadczeniami i zaproponować swój trening. Wspaniale slucha się autentycznych entuzjastów tematu i nawet wprowadza w życie jakieś proste techniki, o których czytało się wielokrotnie ale dopiero jakiś magiczny impuls sprawił że zaskoczyło. I tak ostatnio w ramach dobrego zajmowania się swoim ciałem wchodzę po schodach do biura na ósme piętro, piję czerwone soki z gueppy i realizuję plany i postanowienia.

dimanche 17 avril 2011

sniadanie do lozka

calkiem mila i przyjemna filmowa chwila dla slomianej singielki.. niezle zdjecia, fajna malgosia socha i strasznie modny ostatnio kitchen glamour motyw, muza piaska i warszawa z perspektywy jazdy na rowerze, skuterze i kabrio :) jejku jak ciezko sie samej ogarnac bz dzieciarni i mezczyzny. mialo byc sielsko miejsko ale wcale mi sie nie chcialo samej paradowac po grand place i przedzierac sie do ulubionej gofiarni przez weekendowe tlumy turystow. skonczylam na szybkim zakupie pomaranczowej torby i czarnego topu i bio-zakupach w metroshopie, w ktorym to dokladnie 6 lat temu okantowali mnie na prawie 2 euro. takich rzeczy sie nie zapomina.. fajnie jest wrocic do swojej oswojonej dzielnicy, wystawic buzie do slonca na tarasie i zanurzyc sie w lezaku z lait russe w jednej rece i bluszczem w drugiej. na szczescie juz w srode wieczor pakuje sie do samolotu i zmykam na kilka dni do ojczyzny wiec chwile rozlaki sie skoncza i sztandarowo powrot samochodem i przeklinanie drogi z nowego tomysla do swiecka z ostatnim zakupem prasy na lukoilu bedzie mialo swoje tradycyjne juz miejsce.



samedi 16 avril 2011

multitasking to sciema

odkrywcze okazuja sie moje zaglebiania w tresci psychologiczne na kursie w about.com
od kilku lat wkladany w cv modny multitasking zostaje spychany na bok. okazuje sie, ze jednak najbardziej wydajni jestesmy skupiajac sie na jednym zadaniu w danej chwili. nasz mozg moze zarzadzac kiloma taskami  jednoczesnie ale w koncu realizacja zadnego z nich nie osiagnie najwyzszego efektu. no nic, na papierze trzeba bedzie wykreslic i postawic na prioratyzacje ;) a w zyciu..


mardi 12 avril 2011

na majowej w kwietniu po deszczu


sushi z fabryczki

Wiosenny wcale nie ciepły deszcz zaskakująco zmotywował do wymknięcia sie z biura na drobny lunch z warzywnymi pierożkami i sushi wzbogacony o lekturę najnowszej PANI popijanej prześwietną moccachino, o której juz jakiś czas temu wspominałam. Ostatnio większość mojego skrzętnie opisanego w Newsweeku cyberslackingu zajmuje śledzenie losów rodaków na prowadzonych przez nich blogach zlokalizowanych w Azji i na Półwyspie Arabskim. Bardzo ciekawe relacje z życia dnia codziennego i profesjonalnego z pierwszej ręki Polaka rzuconego w rzeczywistość Indii, Kataru czy Chin. My tu w Belgii ciężko akceptujemy zastany porządek spraw, a to przecież prawie wspólne europejskie podwórko, u obcych musi być dużo bardziej egzotycznie;-)
W kolejce filmy do obejrzenia Prosta historia o miłości Jakubika i Erratum z Tomaszem Kotem, dopiero wchodzi do kin w Pl, i może, jeśli poradzę sobie z magia - Wenecja Kolskiego, wszak po Jasminum nie dałam sobie rady z następnym obrazem..
                                               
                                                A w okolicy bardzo kwitnąco


mardi 29 mars 2011

koniec marca

Słońce praży, więc można uskuteczniać południową kanapkę i prasówkę na kamiennych schodkach.
Zieleni się dookoła, koleżanki na potęgę zrzucają kilogramy i odnawiają garderobę. Nocne oglądanie filmów odchodzi w niebyt z powodu wyczerpania się zapasów i przechodzenia w tryb aktywnego wieczornego wypoczynku lub chociaż ganiania za zuzu pets na tarasie J
W planach co roku przeoczana wizyta w kraju kwiatów http://www.keukenhof.nl/en/
Coś czuje, ze stanie na internetowym wydaniu. Na razie pozostaje na tapecie idea slow-life i odkrywanie na nowo i ponownie miłych miejsc w najbliższym sąsiedztwie i wiosenne pikniki pod zwisającymi gałęziami w okolicy Woluwe St. Lambert.




lundi 14 mars 2011

Japonia

Brak słów.
Podziw dla spokoju Japończyków.
Smutne twarze skośnookich w brukselskim metrze.
 a życie toczy się dalej..
Wieści z Tokio:

mardi 8 mars 2011

globisz ... :-)

terazzz!
i wszystko jasne


~~~ girl power ~~~

 
Pałaszując japońską sałatkę Gonzo z awokado i popijając nieziemskie moccachino świętuję słoneczny, choć wciąż polarny dzień ósmego marca moją małą prywatną manifą za biurkiem i zachwycając się osobą trendwatcherki - niejakiej pani Skalskiej odkrywającej tajniki wzornictwa przemysłowego i jego wpływu i współpracy z biznesem. Najbardziej zaintrygowała mnie wizja fuzji łazienki z sypialnią i pojawienie się pomieszczeń wellness w rozwiązaniach dla mas J. Dokładnie dało się zauważyć ten trend na batibouw. Stoiska z elementami i aranżacjami spa cieszyły się niezmiernym powodzeniem a relaksacyjna muzyka sączyła się z designerskich deszczownic dyskretnie podświetlonych rozwiązaniami typu LED.
Wg ekspertki wszystko, co się dzieje wokół nas i w czym aktywnie uczestniczymy jest kreacją i designem, nawet ten mój spontaniczny samotny prawie japoński lunch i wpis na tak zwanym lajfstajlowym blogu..

vendredi 4 mars 2011

odczarowane batibouw & ucieczka do Chinatown

Po raz kolejny zmasowana akcja promująca coroczne targi budowlane - I love my home – batibouw 2011 sprawiła, ze postanowiłam dostąpić zaszczytu wzięcia udziału w wydarzeniu i zakupiłam dwa wydania Femmes d'aujourd'hui, aby wyciąć kupony i zapłacić 2 euro za wstęp zamiast 12 (!). Zabrałam towarzysza życiowego w celu rzucenia okiem na najświeższe trendy i inspiracje dotyczące wykańczania wnętrz, zewnętrz i inwestorów. Najprzyjemniejszą partią targów był motyw nocnego oświetlenia Atomium, przespacerowanie szybkim truchtem kilku kilometrów w budynku Expo i spalenie tysięcy kalorii i na koniec niezmiernie szczęśliwe opuszczenie terenu, co nie obyło się bez przeszkód.


Zmasakrowani i głodni przygód wybraliśmy się do Chinatown, aby skosztować makaronu wyrabianego w artystyczny i misterny sposób na oczach klientów przez młodą Chinkę.

Nouilles sautées au canard – wyglądało mniej więcej jak na fotce i palce lizać J



Po drodze zanotowałam, co najmniej 7 kafejek, których jeszcze nie spróbowałam, a które świetnie wpasowałyby się w mój kafejkowo-celebracyjny nastrój na przednówku. Na liście pierwsza występuje Cafe Kafka, w której to będzie koncertował Krakow (?).

mercredi 2 mars 2011

przeprosiny z EXKI

I jednocześnie ucieczka z zazwyczaj dość intensywnej sesji pilates z gumkami.. Ech, to słońce wyciąga na wagary, chociaż jeszcze masy arktycznego powietrza wiszą nad dzielnicą i nie sposób opalać się w przeraźliwym zimnie w parku i konsumować Hugo bio na brie fermowym w akompaniamencie eko jabłka i rzodkiewki podanej na żytniej bagietce wypieczonej w kamiennym piecu à l'ancienne :-) i oczywiscie drobne lait russe do smaku. wiecej o filozofii fast bio baru w linku http://www.exki.be/default/fr-be/philosophie.aspx 
Odnośnie parku i rozrywek z nim związanych, najnowsza propozycja dla turystów i ziomalków to sightjogging- nie należy zapominać, ze bieganiem Bruksela stoi - przygotowania do maratonu brukselskiego - 20 km po mieście - trwają właściwie cały rok, a w marcu następuje intensyfikacja treningów i oficjalne zapisy.
Brussels Sightjogging proponuje połączyć przyjemne (zwiedzanie) z pożytecznym (bieganie) i zgrabnie wkleić ochronę środowiska w projekt - zwiedzanie bez nadmiernej emisji;-) szczegóły tutaj:

http://www.brusselssightjogging.com/

mardi 1 mars 2011

panos? nie, gajos ;)

tak mi w glowie siedzi po lunchu w kanapkarni panos na merode. caprese na cieplo bylo dosc tragiczne, gorace, i ze skorka pomidora zamiast pomidora, za to latte machiatto wysmienite. dosc cieple promienie pierwszego marcowego poludnia wylegly mnostwo osob na ulice i do barow. pod pacha reklamowka z najnowszymi makipierdolkami z DI i darmowym gatem z lotniska akompaniowaly ten moj quasi wiosenny lunchyk. w glowie mnostwo mysli po ostatnich odlotah i przylotach, gipsie, i wizycie u ciezko chorej kolezanki w szpitalu. w planach soczysta celebracja wiosny i lata, pikniki w parku, wyjazdy nad holenderskie wybrzeze, spacery, rowery lub przynajmniej skakanka na tarasie albo chociaz lektura przy otwartym oknie..

dimanche 13 février 2011

przełamując konwenanse i statystyki

Goszcząc znajomych od słowa do słowa doszło do gry w otwarte karty ;) przy okazji rozmowy o braku zasłon w oknach holendrów kolega Irlandczyk wyznał, ze jest protestantem, nie mogliśmy uwierzyć, bo jak wiadomo jak Irlandczyk to katolik, wiec i my sie ujawniliśmy, ze nie jesteśmy true Polish, i tez z protestanckich korzeni, wtedy i on zbierał szczękę z podłogi. Cóż za niewiarygodny zbieg okoliczności. Biedna jego fantastyczna zona Polka, nagle została mniejszością religijną:)


alors, on danse

mardi 8 février 2011

powrót do nałogu


Lait russe & coque aux amandes o 10.30 J
Do tego poranna prasówka w metrze, artykuł o spinających się i spiętych samicach alfa w Twoim Stylu.
I oczekiwanie na nową dostawę książek, tym razem Szczygielskiego, wiec znowu literatura tematu o 12.40.



do obejrzenia wkrotce:

Marysina polana