vendredi 2 septembre 2011

nigdy nie bedzie takiego lata..juz nigdy

nostalgicznie i refleksyjnie wrzesien sie zaczyna.
powrot z Polski do krolestwa Belgii nie napawal mnie zbytnio optymizmem, ale tez nie spowodowal takiego szoku i dola jak lipcowy powrot z Chorwacji. wtedy wszystko wydalo mi sie bez sensu, podrozowanie metrem, chodzenie do jakiegos budynku i spedzanie tam najfajnieszej czesci doby zamiast rozkoszowania sie sie srodziemnomorskim krajobrazem. tym razem profilaktycznie zaakceptowalam nadchodzaca rzeczywistosc juz w polowie sierpnia i postawilam na ranne wstawanie i wprowadzenie mini drylu wieczornego w stosunku do pociech. nie powiem, zeby udalo sie jakos szczegolnie ale przynajmniej jest juz wdrukowane, ze wieczorem nie ma ogladania bajek tylko dluuuuugie czytanie i wieczorne Polek rozmowy o tym jak mama byla malutka i jakie przygody jej sie przytrafialy.
przebojem tego lata w moim prywatnym rankingu zostala filandia swietlikow

i cudowna Adele