mardi 12 avril 2011

sushi z fabryczki

Wiosenny wcale nie ciepły deszcz zaskakująco zmotywował do wymknięcia sie z biura na drobny lunch z warzywnymi pierożkami i sushi wzbogacony o lekturę najnowszej PANI popijanej prześwietną moccachino, o której juz jakiś czas temu wspominałam. Ostatnio większość mojego skrzętnie opisanego w Newsweeku cyberslackingu zajmuje śledzenie losów rodaków na prowadzonych przez nich blogach zlokalizowanych w Azji i na Półwyspie Arabskim. Bardzo ciekawe relacje z życia dnia codziennego i profesjonalnego z pierwszej ręki Polaka rzuconego w rzeczywistość Indii, Kataru czy Chin. My tu w Belgii ciężko akceptujemy zastany porządek spraw, a to przecież prawie wspólne europejskie podwórko, u obcych musi być dużo bardziej egzotycznie;-)
W kolejce filmy do obejrzenia Prosta historia o miłości Jakubika i Erratum z Tomaszem Kotem, dopiero wchodzi do kin w Pl, i może, jeśli poradzę sobie z magia - Wenecja Kolskiego, wszak po Jasminum nie dałam sobie rady z następnym obrazem..
                                               
                                                A w okolicy bardzo kwitnąco


1 commentaire: