Zainspirowana swoim wczorajszym wpisem o nespresso postanowiłam dzisiaj odkurzyć ustrojstwo i nim się obejrzałam już byłam po dwóch porcjach latte typu Roma i Brasil w towarzystwie tortu staropolskiego w wykonaniu P. Takie same orzechy i migdały zamienione z pyszne ciasto w polewie czekoladowej zrobiły świetne wrażenie na grudniowym Christmas party w pracy. Mój wkład w przedsięwzięcie nie był imponujący i ograniczył się do zmielenia orzechów (nieocenione merci P.!) ale jak wiadomo dobry pijar to połowa sukcesu i w końcu mogłam stanąć w szranki z greckimi kulinarnymi dominantkami w biurze J Poza tym zaserwowałam też paszteciki z grzybami i barszczyk czym oczywiście wzbudziłam liczne wspomnienia przełożonych z ich wizyt w Moskwie.. (notoryczne identyfikowanie Polaków z Rosjanami i niesamowity sentyment i słabość Belgów do Rosji widoczne w Brukseli) Wcisnęłam im wersje, że Rosjanie przejęli barszcz od nas podczas zaborów i szybko wycofałam się z tematu, nie chcąc wchodzić na śliski grunt historii mając na względzie fakt, iż szef jest Austriakiem. ..Niestety ulubiony Sycylijczyk myślał, że w stylowej karafce jest wino i jego podniebienie przeżyło szok w związku z konfrontacją z czerwonym napojem…powiedział, że to jednak nie jego klimaty i nie dał się namówić na drugie podejście z pasztecikiem ;-)
Aucun commentaire:
Enregistrer un commentaire